(c) kredytować.
Ja nie ogarniam tej całej waszej kłótni. Lubię was wszystkie więc ciężko jest mi się określić... Nie chcę być dla was nie miła, bo nie o to tu chodzi. Ja chcę, żebyście podały sobie dłoń. Pogodziły się, proszę... Luśka musiałaś tak zaczął? Chyba nie... Niektórym chyba mnie zabrakło. I ja już nie mogę znieść tej myśli, że coś co budowałyśmy i pracowałyśmy nad tym, coś co nas złączyło kiedyś się skończy a teraz też odchodzi jego część... I coś do Applówki; NOGI CI Z DUPY POWYRYWAM JAK NIE WRÓCISZ NA BLOG! O_o. I przez Luśkę, i czy warto? Tracić coś cennego, coś wartościowego, coś twojego ;> Przez jedną osobę, ona może ci zniszczyć życie?
NIKCZEMNA GRA
odc 20
- To jest nasze biuro. – Odparł pan Harris.
- Ładne.
- Sophie, Mark to jest nasz nowa współpracownica Katie. Marie oprowadź ją proszę, i pokaż jej biurko na którym będzie pracować.
- Dobrze.
- No to miłej pracy Katie.
- No więc ja jestem Sophie.
- Ja nazywam się Katie.
- Przecież wiem, no. No więc to jest twoje biurko, chyba wiesz o czym piszemy więc znajdź sobie jakiś temat i zabieraj się do pracy. – Powiedziała Sophie.
- Maj nejm is Mark end jestem priti end smart.
- Eeeee. Cześć, Mark.
- Nie no żartowałem, nie jestem jakimś dziwolągiem.
- Akurat! – Krzyknęła różowowłosa.
- Życzę miłej pracy.
- Dzięki.
***
/To chyba tutaj mieszka Barry Hellman/
- Dzień dobry. – Oznajmiła grzecznie Katie.
- Yy, dzień dobry.
- Nazywam się Katie Cruise i pracuję w gazecie „Zagadki Miasta”. Chciałabym z panem porozmawiać o nijakim samobójstwie Ann Marie.
- Mmm... Tak no więc zapraszam do środka.
- Proszę mi opowiedzieć o tym czego się pan dowiedział. Wiem, że pisał pan o tym. Ale następna część się nie ukazała, czemu?
- Wpadłem na trop, że jednak to ktoś zabił Ann Marie, ale nie wiem kto. Miałem pewne przypuszczenia ale złe.
- I co się stało dalej? – Dopytywała się Katie.
- Kilku mężczyzn zagroziło mi, że jeśli napiszę ten artykuł to mnie zabiję, kazali mi odejść z zawodu. Posłuchałem ich. – Opowiadał Barry Hellman.
- Przecież mógł to pan zgłosić na policję!
- Mogłem, ale co by mi to dało. Nie widziałem ich twarzy, i byłoby po mnie...
- Czytałam, że Ann Marie popełniła to niby samobójstwo przez chłopaka, który ją zostawił.
- To ona zostawiła jego.
- Czyli myśli pan, że on ją zabił? – Spytała szatynka.
- Ja nic nie myślę, musiała chodzić z przestępcą, który bardzo źle znosił porażki.
- Wie pan jak ona zginęła? Mało było na ten temat.
- Nie wiem wszystkiego, chociaż mogę sądzić, że dostała dużą dawkę silnych leków. Wszystko wyglądało jakby sama je wzięła. Nie znaleziono niczego w czym mogła je spożyć.
- Skąd pan tyle wie?
- Jak to dziennikarze, mam swoje wejścia.
- Proszę weź to. – Odparł Hellman i wręczył dziewczynie książkę.
- Co to jest? – Spytała zdziwiona.
- To pamiętnik Ann Marie. Opisywała w nim każdy swój dzień.
- Takie coś istnieje? Dlaczego nie oddał pan tego policji?
- Ty znowu o tym. Oni szukali tego, nie znaleźli. Ukryłem to.
- Policja?
- Nie! Ci wiesz. Jak mnie postraszyli to nie chciałem iść pod nóż. Mam żonę i dzieci.
- Tylko pamiętaj, uważaj na siebie. Jeśli cię znajdą to po tobie.
***
2 lipca, godzina 23:15
Dzisiaj zerwałam z nim. Był straszny, miałam go dość! Nie wiem jak mogłam chodzić z takim palantem. Moi rodzice też go nie znosili, jeszcze nie wiedzą, że z nim nie chodzę. Szkoda, powiem im jak znajdę wolną chwilę. Powinnam poszukać sobie kogoś innego.
4 lipca, godzina 21:20
Znowu mnie nękał, żebym do niego wróciła... Powiedziałam w końcu „DOŚĆ” i nie dałam się sprowokować. Kłóciłam się z nim przez dobre 30 minut. Jeśli się nie odwali to idę na policję, chcę mieć święty spokój.
9 lipca, godzina 22:03
Ja się zaczynam go bać, ja się chorobliwie go boję. Śledzi mnie, dzwoni i się nie odzywa albo zaczyna mnie błagać żebym do niego wróciła, a potem wyzywa od dziwek. Muszę z nim porozmawiać na spokojnie, może to coś da.
11 lipca, godzina 21:48
On, on, on jest debilem, zasrańcem! Nawet nie chcę o tym myśleć, zagroził mi. Ja się boję!
13 lipca, godzina 20:05
Powiedziałam mu, że jutro pójdę na policję i powiem o wszystkim, o tym co mi zrobił... Że
/Że co? Nie zdążyła napisać, wtedy ją zabił! Wiem to! Nie zabrał pamiętnika? Taki był głupi, może zdążyła go schować. Ann Marie umarła o 20:30. Tak twierdzi policja, wszystko by się zgadzało. Napiszę o tym, ale o tym ostatnim jeszcze nie. Muszę zbadać tą sprawę.
***
/Jak by to napisać... Jaki tytuł? „Ann Marie została zamordowana!” Zbyt pospolite. „To nie Ann Marie zabiła siebie” Nie logiczne... Co by tu wymyślić./
- Ej Katie idziesz na kawę? – Spytała Sophie.
- Już chwila tylko zapiszę.
- Nad jakim artykułem pracujesz?
- A nad samobójstwem Ann Marie.
- A co tam ciekawego, zabiła się dziewczyna i tyle.
- Wiele elementów do siebie nie pasuje. – Oznajmiła szatynka.
- Rób jak chcesz.
- A ty nad czym pracujesz?
- Aktualnie rozwiązuję zagadkę zaginięcia pięcioletniej Emily Howard.
- Czytałam o tym, to straszne. Ona jest taka słodka.
- Jak ci się tutaj pracuje?
- Fajnie, miła atmosfera. A tylko nas troje redaguje?
- No coś ty? Pracuje tutaj ale na innym piętrze: Cheryl, Emma, Alice, Jason, Richard, Zack, Ben, Olivier, Mike, Caroline, Paige i Kelsi. No to chyba wszyscy.
- Z chęcią bym ich poznała.
- Niedługo będzie impreza zorganizowana z okazji dziesięciu lat „Zagadek Miasta”. Ja tam lubię najbardziej Caroline i Paige, Kelsi też jest fajna. Z chłopaków to Oliviera i Mikea. Emma i Alice to takie laski co myślą, że są lepsze od innych ale pisać to umieją.
- Ej dziewczyny ja też tu jestem.
- Dobrze Mark, dobrze – Odparła Sophie.
***
- Ja już lecę do domu. Wszyscy poszli, więc zamknij biuro, okej?
- Jasne, fajną mam kulę rubika?
- To teraz są nawet kule? Kurcze. No fajna. Gdzie kupiłaś?
- Na ebayu. Po 12 simoleonów.
- Zamów mi też. – Odparła Sophie.
- Jasne.
/Już jest przed północą, zaraz pójdę do domu. Ile ja mogę tu siedzieć./
***
- Już jest po dziesiątej! Na próbie miałam być półtorej godziny temu.
Pozdrawiam;
Syjamkę, Ewkę, Applówkę, Raspcookie, Reviss_, Katie!
No i resztę ^^
PAAAAAAAAA <3