kredytujesz.
BUM SIAKALAKA ZAJEBALI MI SKŁADAKA.
witam szanownych panów i szanowne panie.
Wczoraj wróciłam z wycieczki na Hel. W czwartek za piętnaście piąta zbiórka, mama obudziła mnie jakieś dwadzieścia po czwartej! Spóźniłam się na zbiórkę trzy minuty a tam wszyscy w autobusie, a wyjazd miał być o piątej. A zawsze kurde wyjeżdżaliśmy później... Chcieliśmy siedzieć z tyłu, ale szósta b się wjebała... debile -.- tak za nimi nie przepadamy. Siedzieliśmy tak pośrodku autobusu a my z Anią mieliśmy najlepsze miejsce, mogłyśmy wyprostować nogi a inni jak mieli je całkiem zgięte było im ciasno, hahaha. Zatrzymaliśmy się na Orlenie i tam czekaliśmy na drugi autobus godzinę, bo tamci wyjechali o szóstej... Tam spędziliśmy chyba z dwie godziny. W autobusie otwierali okna w dachu, więc klima nic nie dawała oprócz chłodnego powiewu, chyba tak robli bo nie działała, jeszcze firanki w oknach na pół okna a słońce raz z tamtej a raz z tamtej. Drugi autobus miał rolety na całe okna i klimę... A nam włączyli w telewizorze: Kurczaka Małego, Madagaskar, Asterix i Obelix kontra Cezar - bajka, Zboczoną bajkę Lew Król Dżungli, buahahahaha a potem film ale jak były sceny łóżkowe to wyłączyli. Na Helu coś tam zwiedzaliśmy, i w czasie wolnym kupiłam dwie bransoletki i breloczek. Pozdro dla sprzedawcy z Helu, umie wcisnąć każdy kit... Andrzejowi wcisnął różowego pieska-torebkę z napisem princessa. Potem jechaliśmy zwiedzać latarnię morską i jak schodziliśmy z góry to mi telefon spadł gdy wyciągałam bluzkę która weszła do kieszeni ale nic się mu nie stało on jest wytrzymały. Jak dojechaliśmy do latarni to tam był taki sklepik i wszyscy rzucili się na pinsy! Kupiłam z takim wychudłym kotem. Po latarni też był sklepik i kupiłam sobie breloczek z moim imieniem. A potem jeszcze pinsa z napisem Punk's Not Dead. No i w hotelu się zakwaterowaliśmy byłam z Anią, Pauliną i Vanessą. Na przeciwko nas miały pokój Ola, Daria, Maja i Agata, a nad nami prosto Królik, Pawcio, Buła i Andrzej. Poszliśmy na żarcie była zupa pomidorowa z ryżem którą zjadłam i mielonego z ziemniakami po którego nawet nie poszłam, podobno był ohydny. Siedzieliśmy sobie w pokojach i tam różne rzeczy robiliśmy. Poszliśmy na spacer koło dwudziestej w Pucku bo tam spaliśmy. Po 22 chłopcy musieli opuścić nasz pokój, grałyśmy z dziewczynami w butelkę i takie tam... Wzięły mi Grubego(to mój misiu) i zaczęły sobie nim rzucać, i nie chciały mi oddać jak się położyłam a raczej skoczyłam na łóżko, zarąbałam głową o grzejnik i mam sińca na głowie, poszłam do łazienki i się nie odzywałam a one myślały, że coś mi się stało ^^ Myłyśmy się w umywalce bo strach było wejść pod prysznic. Na śniadanie szwedzki stół. Pojechaliśmy do Gdyni tam byliśmy w oceanarium i płynęliśmy statkiem pirackim dragon. Czas wolny był i kupiłam mamie bransoletkę, sobie wisiorek, Henrykę czyli takiego stworka z oczami z guzików, Henryka już przeżyła swój pierwszy raz z Lizusem. I jechaliśmy długo, a w między czasie weszliśmy na obiad który mieliśmy zarezerwowany. Był kotlet z kurczaka, ziemniaki i surówka, zjadłam tylko ćwiartkę kotleta. Poszłyśmy się z Agą przebrać i chciałyśmy zanieść rzeczy a babka zamknęła autobus i nie można było wejść a my chciałyśmy jeszcze sobie coś kupić do jedzenia a portfele zostały w autobusie. Potem zaczęło lać i tylko chwila do autobusu a już całe mokre, no i wracaliśmy i było strasznie gorąco... W autobusie rzucaliśmy glutami, Kamil kupił takiego czarnego co się wydawało że się zaraz wyleje a Królik wysmarował nim twarz Andrzejowi, Andrzej miała całą twarz w czarne kropki wyglądało jakby ktoś na niego zwymiotował. Wiem, że się rozpisałam jak nigdy w życiu, ale i tam o wszystkim nie opowiedziałam.
GROUNDEYOWIE
Ona – Alicia, wesoła, pogodna,kochająca dzieci, zawsze uśmiechnięta, słodka. Lubi gotować i opalać się.Pracuje jako przedszkolanka.
On – Jack, zabawny, pracowity, uparty, jak coś zacznie to skończy. Lubi pływać i grillować. Obecnie ciągle poszukuje pracy, nie może jej znaleźć przez swoje idee pracy.
Alicia była w ciąży, dokładnie w około 2 miesiącu. Kiedy się o tym dowiedziała, była prze szczęśliwa. Był jednak problem, nie mieli pieniędzy. Alicia siedziała w pracy jak najdłużej, a Jack szukał pracy. Ona postanowiła poczytać książki o macierzyństwie.
Chociaż pieniędzy ciągle brakowało, Alicia przygarnęła ze schroniska pieska, słodkiego, małego pieska.Była to samiczka, nazwała ją Dafi.
U Alicii brzuch się powiększał.Jack uwielbiał go dotykać i czuć małą istotkę w środku.
Groundeyowie bardzo się kochali nie kryli się ze swoimi uczuciami.
Tak, i nadszedł ten ciepły, letni wieczór, kiedy u Alicii pojawiły się skurcze i odeszły wody. Zaczął się poród, wkrótce na świat miało przyjść ich pierwsze dziecko.
Tak, i nadszedł ten ciepły, letni wieczór, kiedy u Alicii pojawiły się skurcze i odeszły wody. Zaczął się poród, wkrótce na świat miało przyjść ich pierwsze dziecko.
wiem, że nudne, ale zobaczycie czy Alicia przeżyje czy Jack będzie samotnie wychowywał córkę.
pozdrowienia dla;
Ani
Paulinki
Vanessy
Majki
Oli
Darii
Agaty
Zombka
Brygidy
Królika
Buły
Pawcia
Andrzeja
oraz
dla całej elity i tych którzy odwiedzają mój blog.
cyaaaa ;*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz